Ja i Mój Styl

Niedawno udzielałem wywiadu dla jednego z magazynów na temat mody i mojego stylu. Padło wówczas pytanie o początki, kiedy i jak wszystko się zaczęło. Doskonale pamiętam swoją odpowiedź i myślę, że jest ona dobrym punktem wyjścia do mojego felietonu tutaj. Gdy sięgam wstecz pamięcią, myślę, że od zawsze bardzo interesowałem się modą, ubraniami. Już będąc dzieckiem starannie wybierałem porządne dżinsy, bluzy i sportowe buty. Potem, jako nastolatek, zacząłem słuchać Britpopu i indie. Mój styl wtedy określiłbym jako dojrzalszy, ale wciąż dość alternatywny i indywidualny, zdominowany przez wpływy brytyjskie.

Jeśli chodzi natomiast o modę klasyczną, czyli to z czego jestem znany dzisiaj i którą zajmuję się jako dziennikarz i redaktor, początek jestem w stanie wskazać bardzo konkretnie. Miałem piętnaście lat, czyli byłem nadal nastolatkiem, kiedy wpadła mi w ręce książka niemieckiego autora, Bernharda Roetzla pt. „The Gentleman”. Najpierw wypożyczyłem ją z biblioteki, potem poprosiłem mamę, żeby kupiła mi ją na urodziny. Przeczytałem ją od deski do deski, w dodatku tyle razy, że mogłem rzucać cytatami z pamięci. Byłem pod naprawdę dużym wrażeniem tej książki i lansowanego w niej bardzo konserwatywnego i bardzo angielskiego stylu. Wykreowała ona we mnie bardzo romantyczne wyobrażenie o Londynie i Savile Row, a moim marzeniem stały się garnitur bespoke i prawdziwe angielskie buty na podeszwie Goodyear. Minęło kilka lat zanim uszyłem sobie na miarę pierwszy garnitur. Kilka oznaczało w tym wypadku dokładnie osiem. Kiedy w wieku 24 lat obroniłem magisterkę na wydziale Prawa dostałem od rodziców prezent w postaci szytego na miarę garnituru z granatowej wełny.

Zanim podjąłem pracę w bankowości spędziłem 8 miesięcy w Londynie i prawdę mówiąc bardziej niż nauka i przygotowania do testów, pochłaniały mnie spacery po Savile Row i Jermyn Street … .

Pracując w tak formalnej branży garnitur i krawat stają się jak mundur- przez ostatnich 12 lat garnitur i krawat miałem na sobie właściwie codziennie. I wiecie co? Uwielbiam to. Niezbyt przemawiają do mnie casualowe ubrania, które powoli stają się coraz popularniejsze.

Poszetki Olof1982

No dobra, ale przecież cały czas pracuję w bankowości. Jak to się stało, że jestem obecny także w branży odzieżowej? To zaczęło się jakieś pięć lat temu. Mój kolega pracował dla największego portalu i bloga w szwedzkiej branży męskiej mody, czyli Manolo.se. Wiedział, że interesuję się klasyczną męską modą i zaproponował mi współpracę przy tworzeniu portalu, polegającą na pisaniu jednego artykułu tygodniowo. Tak się zaczęło. Od tamtej pory wciąż piszę dla Manolo jeden tekst tygodniowo, robię to głównie z sentymentu. Oprócz tego robię sporo innych rzeczy, jestem jednym z głównych redaktorów „Plaza Uomo Magazine”, piszę też do innych magazynów. Udzieliłem nawet wywiadu dla „Financial Times” w rubryce „How To Spend It”. Nie wiem jak to się stało, ale jakimś cudem (?!) załapałem się jako model do kampanii londyńskiego Harrodsa.

Moja próżność została mocno połechtana, kiedy osobiście poznałem Bernharda Roetzla, czyli człowieka, który miał duży wpływ na mnie, mój styl i zainteresowania. Poznałem go parę lat temu na lotnisku we Florencji, gdzie ucięliśmy sobie krótką pogawędkę. Kilka dni później otrzymałem od niemieckiego wydawnictwa przemiły upominek, w postaci najnowszej książki Bernharda, z dedykacją i autografem autora. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że mam do czynienia z prawdziwym gentlemanem. Natomiast, gdy ze strony pana Roetzla padła propozycja umieszczenia mnie w jego najnowszej książce o najlepiej ubranych mężczyznach i ich stylu, zrozumiałem, że wypracowałem sobie jakąś markę. Jestem mu za tę propozycję bardzo wdzięczny.

Sporą część swojej “sławy” i niezłą reklamę zawdzięczam pojawieniu się social media. To bardzo demokratyczny kanał komunikacji, który daje możliwość zaprezentowania się każdemu. Zdecydowałem się z tej możliwości skorzystać i przyjąć efekty z dobrodziejstwem inwentarza.

Najbardziej w social media cenię sobie możliwość poznania ludzi z różnych stron świata, którzy podzielają moją pasję do krawiectwa i męskiej mody. Niektórzy z nich zostali moimi przyjaciółmi.

Przykładem takiej przyjaźni jest moja znajomość z Maćkiem Zarembą. Jak już wspomniałem, wszysko zaczęło się od miłości do brytyjskiego stylu, jednak w miarę jak kręciłem się w branży, mój styl dryfował w kierunku łagodniejszej niż brytyjska szkoły krawiectwa włoskiego. I tak pewnego dnia przeglądając social media natrafiłem na młodego właściciela pracowni z Polski (skąd???) i w dodatku spodobał mi się jego styl. Zasięgnąłem języka i oczywiście okazało się, że inaczej niż w przypadku włoskich pracowni, jego ceny są więcej niż atrakcyjne. Pamiętam jak po raz pierwszy spotkałem Macieja i jego uroczą żonę, Agnieszkę. To było we Florencji, w jakimś hotelu, ponad trzy lata temu. Poprosiłem, żeby zdjął ze mnie miarę na mój pierwszy płaszcz Zaremba Bespoke. Później miało się okazać, że to będzie pierwsze z całej serii moich zamówień, a nasza znajomość znacznie wykroczy poza ramy współpracy z krawcem i zostaniemy przyjaciółmi.

– Olof Nithenius

Olof Poleca